W zeszłym tygodniu widziałem dwie zarumienione twarze.
W niedzielę w kościele wydawało mi się, że zakonnica zbierająca ofiarę źle
wygląda. Poszedłem do zakrystii i w żartach powiedziałem, żeby wzięła z tacy i
poszła sobie kupić bułkę. Roześmiała się i zaczerwieniła.
Dzień później byłem na seminarium naukowym. Oglądałem prezentację z obrazkami,
które w większości znałem. Nie podobały mi się sformułowania, jakich używał
prowadzący: "opracowaliśmy, zrobiliśmy", bo wiedziałem, że tak
naprawdę "kupiliśmy" i robił to cały zespół. Myśląc o opracowaniu 300
tysięcy sygnałów z przejazdów metra, bo o tym mówił młody człowiek, poprosiłem,
by określił, jaki jest zakres jego pracy. Profesor dyrektor mojej instytucji
gwałtownie zareagował i odpowiedział w imieniu pytanego, że ustaleniem zakresu
pracy zajmie się komisja doktorska, a ja żebym się o to nie martwił. Na Jego
twarzy pojawił się rumieniec.
Chyba nie bardzo narozrabiałem, bo choć odnotowano to jako moje
"niestosowne zachowanie" to przychodzące, z własnej woli, do mojego
pokoju osoby doceniały odwagę.
16 stycznia 2004 r
Przeprowadziłem próbę
zasięgu działania mikrofonu przenośnego, z sali 201. Poprosiłem by student z
przypiętym mikrofonem liczył idąc w stronę dziekanatu. Przy nowej baterii
zasięg jest zaskakująco duży zarówno na tym samym piętrze jak i wyżej.
Prawdziwe jest zatem opowiadanie o profesorze który udał się w pewne miejsce i
po powrocie na salę wykładową otrzymał gromkie brawa.
22 stycznia 2004 r.
Ucieszyłem się, kiedy dowiedziałem się o wycieczce PZIiTB do
Łagiewnik Na początek zostaliśmy zaproszeni do sali konferencyjnej. Ksiądz
Rapacz. krótko przedstawił historię budowy. Zwracając się do nas, wciąż mylił
się: doktorze-profesorze, ale w jego wypowiedzi czuć było ogromną wdzięczność
dla wszystkich budowlańców. Zobaczyliśmy prawdziwą siostrę miłosierdzia, która
opowiadała o zgromadzeniu s. Faustyny. Konstruktor budowli mówił o
trudnościach, nie narzekał. Czerpał radość z faktu, że te trudności zostały
pokonane. Wspominał o firmach i osobach współpracujących. Z wypowiedzi
wynikało, że wszyscy starali się być w porządku, aby świadomie lub podświadomie
mieć udział w miłosierdziu Bożym.
Zwiedziliśmy kaplice - jeszcze w budowie - i wieżę. O 15, już po godzinach,
pojawiła się zakonniczka i w sposób łagodny, acz zdecydowany przekonała nas do
wspólnego odmówienia koronki.
Nie wiem, czy z powodu dużej ilości betonu klasy 75 czy przebywania wśród
mądrych ludzi, byłem zbudowany. Dziękuję.
11 lutego 2004 r
Byliśmy na grobie profesora
Ciesielskiego. Kwiaty już zwiędły. Czas mija bardzo szybko. Ciekawe, jak jest
naukowcom w niebie? Czy mogą realizować budowle swoich marzeń - olbrzymie
mosty, wysokie maszty? Czy uczestniczą w różnych konferencjach?
Był u mnie na imieninach, choć ja nie brałem udziału w "spotkaniu
konsumpcyjnym" z okazji Jego imienin i nie wpisałem się do księgi gości.
Przypomnieliśmy sobie inną sytuację, gdy zagadnął koleżankę niosącą kwiaty:
"Co to za okazja?". Gdy zorientował się, że dziewczyna może dostać
kwiaty "bez okazji", zmieszał się i gorąco przepraszał. Umiał
przyznać się do swego drobnego nietaktu, niewłaściwego zachowania.
28 czerwca 2004 r
Z wiekiem człowiek coraz częściej wspomina szkolne historie. W tym tygodniu
zdarzyło mi się to kilkakrotnie.
Mieliśmy mądrego nauczyciela. Gdy jako uczniowie skarżyliśmy, że inny
nauczyciel jest niesprawiedliwy, wiedział, że mamy rację, jednak nie chcąc
zniszczyć jego autorytetu, mawiał: "ró...ró...żni są ludzie".
Oglądałem w telewizji najbogatszego biznesmena w Polsce, Jana K. Jak to
możliwe, żeby człowiek tak kłamał. Nie "kłamał" - on mówił: "Nie
przypominam sobie".
Słuchałem relacji ze spotkania w Paryżu. Tematem była rola Kościoła po1989
roku. Nawet jeśli się komuś to nie podobało, to taki sposób przedstawienia był
nie do przyjęcia. Nie odpowiada mi taki poziom agresji i szarganie nazwiskami
autorytetów. "Błogosławieni pokój czyniący..."
Ta sama rozgłośnia przedstawiała stary film z wizyty Ojca świętego. Nikt się
nie pchał do papieskiego tronu. Najpierw biskup przyklęknął i ucałował
pierścień. Ksiądz, który jako kolejny powinien był podejść do Papieża, zanim to
uczynił, odwrócił się i sprawdził, czy nie stoi za nim ktoś bardziej godny.
Znam tego księdza. Wiele mu zawdzięczam. Dzięki niemu wiem, co to jest wiara,
nadzieja i miłość w życiu codziennym. Jeden gest czasem więcej znaczy niż
światłe porady czy mądre gadanie.
Cóż, różni są ludzie
30 grudnia 2004 r
Oglądałem film o Kieślowskim. Wspominali go znajomi, współpracownicy i aktorzy.
Mówili o jego talencie. "Mnie, kobiecie, tłumaczył: weź jego ręce w ten sposób" albo
"Teraz kobieta zachowałaby się tak"...
Śni im się po nocach albo inaczej - czują jego obecność.
Proszą: "Jeśli jesteś teraz zadowolony, daj znać". I odzywa się jakiś
klakson. Czasem pomaga im też w perswadowaniu... "Popraw się, bo poskarżę
Kieślowskiemu!".
Tylko jeden młody człowiek miał do niego żal.
W czasie zajęć na studiach powiedział im: "Róbcie film tak, jakby on miał
coś zmienić, choć ja już w to nie wierzę". Przecież "nawet jeśli tak
jest, to nie powinien nam tego mówić".
Dostałem zaproszenie na zebranie "Solidarności", biorę udział
w posiedzeniach Rady Wydziału, rano rektor podał mi rękę,
gram z kolegami w piłkę.
Jestem dobrze zorientowany, ale staram się nie mówić, szczególnie młodym
ludziom, że nic nie da się zrobić.
12 grudnia 2007 r
Jako pracownik
niebędący nauczycielem akademickim do końca grudnia muszę być poddany okresowej
ocenie. Wydano stosowne zarządzenie, w którym podano wykaz kryteriów
obowiązkowych i do wyboru. Wynika z nich, że w zestawieniu z każdą sekretarką
(a też są niebędące) nie mam szans. Cóż z tego, że skończyłem studia
podyplomowe, studium pedagogiczne, zdałem państwowy egzamin z niemieckiego i
mam kilka certyfikatów „dopuszczających do obsługi i użytkowania”.
Wydawałoby się, że jestem kreatywny, a to główna cecha wymieniana w zestawie
kryteriów. Pracuję już ponad 35 lat na PK i wiem, że bardziej doceniana jest
kreatywność sekretarki, robiącej szefowi kawę, jej „sumienność, aktywne
słuchanie, komunikacja werbalna, podejmowanie decyzji, zaspakajanie potrzeb
klientów”. Szef postawi kilka krzyżyków i ocena gotowa.
PS
I jeszcze jedna
uwaga: dlaczego ocena przeprowadzana jest tylko w jednym kierunku? Czy
pracodawca – przełożeni i zarządzający nie są zainteresowani notą, jaką
wystawiliby im według tych samych kryteriów podwładni?
17 grudnia 2010 r
.